Czesław Białczyński: "Pamiętajmy, że każdy zryw niepodległościowy ma sens, choćby go ktoś po drodze wypaczył, choćby był nieudany, choćby na czele stanął zdrajca i sprzedał nasz narodowy interes.

Dzięki tym wszystkim zrywom w dziejach i dzięki prowadzonym z powodzeniem działaniom w obronie kraju, dzięki niezłomności i sile dowiedliśmy wrogom, że za próbę zniszczenia Polski i eksterminacji jej mieszkańców trzeba zapłacić straszliwą cenę. (..) Ta walka i ta droga nigdy się nie kończy, a każde pokolenie Polaków ma do odrobienia swoją własną lekcję".

Wprawdzie słowiańskie, pogańskie święto "Noc Świętojańską"  w Goniądzu, obchodziłam kilka dni temu, bo 24.06.2017 r, to jednak refleksje jakie odniosłam z tego zdarzenia są nadal istotne, dla całego rodu słowiańskiego. Którymi to refleksjami postanowiłam się podzielić na NEon24.pl

https://mapy.eholiday.pl/mapa-goniadz-goniadz-monki.html

Od kiedy pamiętam, w Goniądzu jest obchodzona "Noc Świętojańska", w świecie słowiańskim zwana "Nocą Kupały" (lub Kupalnocką).

Jest to święto początku lata, obchodzone dawniej w noc przesilenia letniego (z 21/22 czerwca), z czasem wraz z krzewieniem chrystianizacji - w wigilię św. Jana.

Powstaje pytanie: dlaczego w słowiańskim, królewskim mieście Goniądzu, słowiańskie, pogańskie święto "Noc Kupały", jest obchodzone pod fałszywą nazwą "Noc Świętojańska"?

Czyżby komuś zależało na ukryciu przed tubylcami faktu, naszych słowiańskich, pogańskich korzeni?

To oczywiście Kościół ustanowił "Noc Świętojańską", aby zastąpić Nasze słowiańskie, pogańskie, święto "Noc Kupały",  świętem chrześcijańskim.

Nielegalne zawłaszczenie przez Kościół rzymskokatolicki, ludowego święta słowiańskiego,  w pojęciu Słowian jest - świętokractwem, zmierzającym do zatarcia w pamięci tubylców - naszego słowiańskiego, pogańskiego pochodzenia!! 

Na przejęcie świąt pogańskich, słowiańskich, przez wrogi Słowianom (tubylcom) Kosciół rzymskokatolicki, My Polacy rdzenni (tubylcy), nie wyrażamy zgody!!



Mam nadzieję, że rdzenni POLACY z Goniądza, doprowadzą do przywrócenia naszemu pogańskiemu świętu, jego właściwej nazwy, czyli "Noc Kupały".

Przez lata utarło się wiele tradycji, które towarzyszą obchodom "Nocy Kupały". Oprócz tradycyjnego puszczania wianków na wodę, są też skoki przez ognisko, śpiewanie piosenek miłosnych.

Noc Świętojańska, pochodzenie i tradycja
http://www.wiadomosci24.pl/artykul/noc_swietojanska_pochodzenie_i_tradycja_332563.html
"
Nie jest to zwyczajna noc, dlatego mało kto świętuje ją tradycyjnie zasypiając. Według starej legendy, tej jedynej nocy w roku zakwita kwiat paproci. Temu, kto go owej nocy go odnajdzie, ma zapewnić szczęście, powodzenie w zdrowiu i miłości. Ponoć wielu śmiałków zaginęło w lasach i na mokradłach, w poszukiwaniu tego magicznego, widzialnego tylko przez mgnienie oka kwiatu. Podobno rośliny tej strzegą widzialne i niewidzialne straszydła czyniące łoskot w chwili, gdy ktokolwiek zbliży się do perunowego kwiatu (Perun - jedno z naczelnych bóstw słowiańskich).

Obchody pierwszego dnia lata Letni sezon, to początek długich dni i krótkich nocy; to czas, w którym przyroda dojrzewa, w ciepłym klimacie letniego słońca. Tak więc wszyscy cieszą się nadchodzącym latem świętując jego pierwszy dzień tańcami, hucznymi zabawami, paląc przy tym ogniska.(..) Zgodnie z rytuałami pogańskimi, noc ta była poświęcona żywiołom: ognia i wody. Zarówno ogień jak i woda mają właściwości oczyszczające. Wedle starodawnego zwyczaju w Noc Kupały każdy obowiązkowo powinien był zamoczyć się w jeziorze, bądź rzece w celu oczyszczenia z grzechów. Ogień w postaci rozpalonego ogniska miał odpędzić wszelkie złe duchy od zgromadzonych. Dla wzmocnienia siły oddziaływania, ogień przeskakiwano i tańczono wokół niego, zaś płonące pochodnie miały służyć do odpędzenia duchów i wszelkiego zła od zagród i domostw. Zwyczaje powitania pierwszej letniej nocy zmieniły z czasem charakter obrzędów z hucznej Kupalnocki w Noc Świętojańską obchodzoną w wigilię św. Jana 23/24 czerwca. Podobnie jak w sobótkowych obrządkach (w niektórych regionach Noc Kupały nazywana jest Sobótką), na wodzie puszczane są wianki z zapalonymi świecami. Gdy wianek wyłowi z rzeki kawaler, ma wróżyć to szybkie zamążpójście dziewczyny, gdy płynie dalej, nie wróży rychłego zamążpójścia a gdy spłonie lub zatonie, to pewne staropanieństwo".

Zwyczaje obchodzenia w IX w. pogańskiego, słowiańskiego święta "Noc Kupały", opisał w Starej Baśni Józef Ignacy Kraszewski. Większy wycinek tekstu ze Starej Baśni, opisujący "Noc Kupały" podaję poniżej w zał. 1. 

"(..) Nadszedł dzień Kupały — święto w całym pogańskim obchodzone świecie, dzień Białego Święto, Bóg Boga dnia i światłości, na którego cześć paliły się ognie nad Adrią, nad Bałtem, nad Dunajem, nad Łabą, Wisłą, Dniestrem, Rodanem i Sekwaną. Ze czcią tego Bel-boga, Bela, ludy wędrowały na zachód wszystkie, z kolebki swej rajskiej, w zimne kraje nowej ojczyzny. Dzień Kupały najdłuższy w roku, noc Kupały najkrótsza, były jednym ciągiem wesela, śpiewu, skoków i obrzędów. (..)

 

Rdzenni mieszkańcy Goniądza (Słowianie), jakie mamy argumenty, aby przywrócić świętu słowiańskiemu "Noc Kupały", w pełni słowiański  charakter i słowiańską nazwę, słowiańską organizację tego święta i słowiańskie uczestnictwo? Nie mozna dopuścić, aby nadal trwała taka sytuacja, jak wykazana w tabeli poniżej. Z samych końcówek nazwisk widać jest jakiego pochodzenia są wymienieni w tabeli uczzestnicy "Nocy Świetojańskiej"

 

1)  Szczęśliwym znalazcą kwiatu paproci został Maciej Brysiewicz.

2) Nagrodzone zostały także dziewczęta, które wykonały najładniejsze wianki świętojańskie. Były to: Maja Mogielnicka ....

Otrzymałam nieoficjalną informację, że w Goniądzu, rdzennych POLAKÓW (Słowian, Lachów), jest tylko 20% a żydów około 80%.

Jeśli My Goniądzanie rdzenni (tubylcy), nie chcemy, aby żydki przejęli nam miasto królewskie Goniądz i zawładnęli naszymi ciałami i duszami, to musimy przerwać żydowską okupację, poprzez wypędzenie żydków, nie tylko z Goniądza, ale i z całej Polski!! Jeśli zaniechamy tego obowiazku, to czeka Nas co najmniej to samo, co spotkało Palestyńczyków i Palestynę:

Goniądz, jest słowiańskim królewskim miastem, z zakazem nawet wstępu dla żydów na terytorium Goniądza. Na przestrzeni historii i do nadal, nikt nie był władny zmienić tych przepisów.

Powstaje pytanie: jak mogło dojść do takiej nielegalnej, niedopuszczalnej sytuacji, zawłaszczania Goniądza, przez żydowskich nielegałów, morderców mieszkańców królewskiego miasta Goniądza: 3 pomory (zatrute studnie przez żydków), 2 pożogi (podpalenia domostw tubylców przez żydków)?

Istnieje bezwzględny obowiązek przywrócenia w Goniądzu obchodom słowiańskiego święta "Noc Kupały", jego właściwej nazwy, między innymi dlatego, aby z czasem na pogańskim słowiańskim święcie, rdzenni mieszkańcy Goniądza, nie byli zmuszeni oglądać źida tanów-tanów, jak przykładowe pod linkami:

Widzew = Zydzew  https://www.youtube.com/watch?v=sIy7Ir7Yw0c

śmieszne żydki śpiewają ajajaj  https://www.youtube.com/watch?v=ai8_sC-Xjyo

A jak przygotowywali się Goniądzanie do świętowania słowiańskiego, pogańskiego święta "Noc Kupały", jeszcze obecnie pod fałszywą nazwą "Noc Świętojańska"?

Tradycyjne wianki najczęściej są wykonane z kwiatów polnych. Składają się przeważnie z siedmiu czarodziejskich roślin: bylicy, rosiczki, szałwi, łopianu, ruty, dziewanny i dziurawca. Rośliny te miały odstraszać złe duchy, chronić przed chorobą i gwarantować dobre zamążpójście. 

Wianki wykonane przez uczestniczki warsztatów, zostały zgłoszone do Konkursu na najpiękniejszy wianek Świętojański.

Poniżej przedstawiam fotografie poszczególnych wianków, co pozwoli nam samym oceenić, jak się prezentowały po wykonaniu.

 


Wianki na wodę puszczały dziewczyny z Zespołu Pieśni i Tańca w Goniądzu (ZPiT w Goniądzu)

Taniec dziewczyn z Zespołu Pieśni i Tańca w Goniądzu (ZPiT w Goniądzu)

Wianki puszczone na wodę popłynęły z biegiem rzeki Biebrzy

Dziewczyny z Zespołu Pieśni i Tańca w Goniądzu wracają na scenę, po puszczeniu wianków na wodę, rzeki Biebrzy

Czy przywrócenie naszemu słowiańskiemu, pogańskiemu świętu, jej właściwej nazwy "Noc Kupały" można potraktować, jako zryw narodowy niepodległościowy, w celu wyzwolenia się tubylców (tutaj Goniadzan), z pod obecnie trwającej żydowskiej okupacji Polski? 

Czesław Białczyński https://pl.wikipedia.org/wiki/Czes%C5%82aw_Bia%C5%82czy%C5%84ski

Wypowiedz Białczyńskiego na temat zrywów narodowościowych zacytuję poniżej:

602. rocznica Bitwy pod Grunwaldem a sprawa demona krążącego nad Polską
http://bialczynski.pl/2012/07/11/602-rocznica-bitwy-pod-grunwaldem/
 

„Poniższy tekst przysłano mi wczoraj z Warszawy i pomyślałem, że jest specyficznym rocznicowym podsumowaniem stanu naszej rzeczywistości, podsumowaniem pod którym mogę się podpisać obydwoma rękami.

Jest to jednocześnie ważna odpowiedź na te wszystkie pojawiające się ostatnio głosy, które podważają sens zbiorowych wystąpień, powstań, rewolt, zrywów przywracających ludziom godność i nadzieję na sprawiedliwość a państwu (społeczności, plemieniu) elementarny ład przyrodzony i byt na mapach świata i w świadomości innych.

Jakbyśmy się nie różnili w ocenie takich postaci jak Władysław Jagiełło, Książę Witold, Zygmunt III Waza, Władysław IV,  Jan Sobieski, Tadeusz Kościuszko, albo Józef Piłsudski, lub jakbyśmy się nie różnili w widzeniu Powstania Listopadowego, Styczniowego, Warszawskiego czy Rewolucji Solidarności 1980 roku, to jedno jest pewne – bez tych działań i nie podjąwszy owych zrywów zostalibyśmy wymazani z tychże map i nie mówilibyśmy już dzisiaj po polsku – tak jak nie mówią już Drzewianie, Połabianie, Wieleci i Łużycy. Nie mielibyśmy też dzisiejszej naszej, czasami jakże ułomnej  świadomości i nie wyrażalibyśmy swojego niezadowolenia ze stanu polskiego patriotyzmu czy czegokolwiek innego w kraju. Pamiętajmy, że każdy zryw niepodległościowy ma sens, choćby go ktoś po drodze wypaczył, choćby był nieudany, choćby na czele stanął zdrajca i sprzedał nasz narodowy interes.  Dzięki tym wszystkim zrywom w dziejach i dzięki prowadzonym z powodzeniem działaniom w obronie kraju, dzięki niezłomności i sile dowiedliśmy wrogom, że za próbę zniszczenia Polski i eksterminacji jej mieszkańców trzeba zapłacić straszliwą cenę. 

Ta walka i ta droga nigdy się nie kończy, a każde pokolenie Polaków  ma do odrobienia swoją własną lekcję.

CB”

=============================================================================

zał. 1

Stara Baśń Józefa Ignacego Kraszewskiego pełny tekst: http://bit.ly/2shIslh
Wprowadzenie do Starej Baśni  w Wikipedii? http://bit.ly/2tsIgUq 

"Powieść z IX wieku Stara baśń: powieść z IX wieku – powieść historyczna autorstwa Józefa Ignacego Kraszewskiego z 1876 roku, stanowiąca pierwszą część cyklu powieściowego Dzieje Polski.

Fabuła powieści nawiązuje do staropolskich podań i legend, m.in. o okrutnym władcy Popielu. Jej akcja rozgrywa się w czasach przedhistorycznych na ziemiach plemienia Polan.

Władzę nad nim sprawuje okrutny kneź, którego w powieści nazywa się Chwostkiem, oraz jego żona – Niemka Brunhilda. Oboje marzą o tym, by wprowadzić władzę absolutną, podobną tej, jaką sprawują władcy w Niemczech. Nie odpowiada to kmieciom nawykłym do poszanowania ich swobód przez rządzących. Coraz okrutniejszy kneź ze swymi podwładnymi działa coraz bezwzględniej. Wówczas wybucha bunt przeciwko Chwostkowi, który wzywa na pomoc niemieckich popleczników. Dochodzi do wojny domowej i oblężenia kneziowego grodu, który zostaje zdobyty, Chwostek ze swymi bliskimi ginie, a władza zostaje powierzona prostemu, lecz cieszącemu się autorytetem kmieciowi Piastowi".

Fragment tekstu ze Starej Baśni, opisujący przygotowania i przebieg święta słowiańskiego, pogańskiego:

 "Noc Kupały"

„Nadszedł dzień Kupały — święto w całym pogańskim obchodzone świecie, dzień Białego Święto, Bóg Boga dnia i światłości, na którego cześć paliły się ognie nad Adrią, nad Bałtem, nad Dunajem, nad Łabą, Wisłą, Dniestrem, Rodanem i Sekwaną. Ze czcią tego Bel-boga, Bela, ludy wędrowały na zachód wszystkie, z kolebki swej rajskiej, w zimne kraje nowej ojczyzny. Dzień Kupały najdłuższy w roku, noc Kupały najkrótsza, były jednym ciągiem wesela, śpiewu, skoków i obrzędów. I na tej górze świętej nad jeziorem, kędy się z sąsiednich mirów na Kupałę najwięcej ludu zbierało, już o wschodzie słońca z kąpieli wychodzące tłumy, przybrane w wieńce, poprzepasywane bylicą, postrojone ziołami kwitnącymi, otaczały starych gęślarzy. Wzgórze lekko opadało zieloną łąką ku wodom jeziora. Na szczycie jego rosły stare dęby, brzozy rzadkie, a dalej gęstszy coraz las ciągnął się dwoma ramiony, łącząc z niezgłębionymi puszczami, które naówczas całą niemal tę ziemię okrywały. Od rana widać tu już było młodzież znoszącą suche gałęzie, łuczywo, bierwiona świeżo ucięte, gdyż martwego drzewa jak na budowę chaty nikt nie używał, tak i na ogień święty nosić go nie było wolno. Gałęzie nawet suche z żywego drzewa musiały być obłamywane, bo w tych, które na ziemi leżały, mieszkała już śmierć. Ze wszech stron widać było sunące sznurami niewiasty w bieli, całe w wiankach i opaskach zielonych, chłopaków w narzuconych na ramiona siermięgach. Zewsząd po gajach i lesie brzmiały przedśpiewy zwiastujące nocną uciechę. Nagotowane ogniska widać było u skraju lasu, pod dębami i głębiej jeszcze. Kamiennymi siekierkami łupano drzazgi na podpał. Każda gromada obejmowała dawne miejsce i zgliszcze swe świąteczne. Gwar wesoły i śmiechy przebrzmiewały po lesie. Pod dębem siedział Słowan, pod innym drugi śpiewak, którego zwano Wiłujem. Gdy jeden z nich nucił, przestawał drugi; śpiewali na przemiany, ale pieśń jednego nie godziła się z drugą, zdawali się raczej przeciwić sobie niż łączyć. — Słoneczko, oko dnia jasnego, świeć nam a grzej — śpiewał stary gęślarz. — Strumienie światła na ziemię biega… Światło nam lej, Kupało! Niech czarne smoki nie śmieją zaćmić twej twarzy, tyś życiem, szczęściem, nadzieją, tyś bóg jest nasz! Kupało… Królu, dniom naszym panuj bez chmury, do życia obudzaj chuć²⁷⁸, tyś życia dawca, boże Kupało, siej, żyw i budź, Kupało… Ucichło, a Wiłuj brząknął w struny i niezrozumiałą piosenkę nucił półszyderskim głosem. — Pieśni ty moja, pieśni! Ptaszyno moja złota, tyś jak woda żywota, wskrzeszasz Poezja, Pamięć, Śmierć z śmiertelnej pleśni, lecz kto się w nurt twój miota, ten żywot prędko prześni. Dwojaka twoja cnota, żywot i śmierć jest w pieśni… Pieśń zmarłych wskrzesza z grobu, pieśń żywych na śmierć miota… w niej siła światów obu… i śmierci, i żywota… Spuścił głowę wypełzłą²⁷⁹ i zamilkł, milczeli oba, bo chór śpiewał za nich pieśń kupalną. Słońce zapadać miało, wszystkich oczy i twarze ku niemu były zwrócone. Czekano, gdy ostatni jego promień zniknie z drzew pozłoconych wierzchołków, aby ognie rozniecić i pieśni a korowody rozpocząć. Starsze niewiasty siedziały na ziemi, a około nich cebry i garnki, i niecki z mięsiwem, i kołacze a korowaje²⁸⁰ świąteczne widać było; młódź się kręciła i goniła po błoni, klaskając w ręce. Dziewczęta trzymały się gromadą, kupkami na nie nacierali chłopcy, rzucano słowy; wyścigano się krzycząc i odpędzano chustami napastujących. — Kupało! Kupało! Łado! — odzywały się tu i owdzie śpiewne głosy.

²⁷⁸FKXÉ (daw.) — chęć, pragnienie. [przypis edytorski]

²⁷⁹Z\SHĄ]Ą\ — łysy. [przypis edytorski]

²⁸⁰NRrRZaM — pszenne, wykwintne pieczywo, ciasto weselne. [przypis edytorski]

 

Około stosu Wiszów stał już Ludek i Sambor, który na gród wracać nie chciał, niemało niewiast i czeladzi. Poglądano ku lasowi, w stronę dworu, bo jednej Dziwy i Żywi nie było, a Dziwa miała pierwsza ogień podpalić i pieśń zanucić o Kupale. Chłopcy tymczasem suche tarli drzewo, aby zrobić ogień boży, który by sam się zro- Ogień, Wierzenia dził, młodym był i nowym, a potem przez rok cały na domowym palił się ognisku. Był to ogień, którego z domu nikomu wynosić obcemu nie dawano. Kto ogień wynosił z chaty, brał z niej życie. Już dwa smolne łuczywa dymiły w ich rękach, a ogień się jeszcze nie ukazywał i Dziwy nie było. Sambor więcej patrzył na ścieżkę, którą przyjść miała, niż na robiący się ogień święty, który powinien był zapłonąć, gdy słońce zagaśnie. Wtem z dali pokazały się dwie dziewczęta w bieli, szły z wolna trzymając się za ręce. Zielone wianki miały na głowie, zielonymi przepasane były splotami, snopki ziół niosły w rękach, ale szły milczące, bez pieśni. Były to Dziwa i Żywia, obie jeszcze smutne po ojcu żałobą. Dziwie chodziły po głowie wyrazy starej Jaruhy, a choć półoszalałej babie nie dawała wiary, w sercu jej coś ciągle powtarzało: Nie idź na Kupałę! Choć dzień był boży, weselny, szły smutne, zbliżyły się tak do swojej gromady, a Sambor z daleka patrzył na twarz dziewczyny i dziwił się, że tak była posępną. Wtem Ludek zbliżył się do niej. — Siostro — rzekł — chodźcie wy razem w parze, nie idźcie daleko w las… Ja Domanowi nie wierzę… W noc Kupałową dzieją się czasem straszne rzeczy… wieleż to dziewcząt przepada w lesie!… Nad ranem, u świtania, gdy szał ludzi ogarnie, pamięć tracą. Dziwa się rumieniła słuchając, gryzła w ustach ruty gałązkę i trzęsła głową. — Nic się nie stanie — rzekła. — Ani się Doman, ani żaden waży przystąpić do mnie, będę między swoimi. Jest was dosyć chłopców, aby siostrę obronić! Brat zamilkł, a Żywia rzucając chciwie oczyma po gromadach, śmiała się bliskiej uciesze, nogi się jej do skoków rwały, lica pałały, oczy błyskały, nuciła niecierpliwa. — Dajcież pokój ze strachami! — śmiała się. — Nikt się do nas nie waży… ale w taki dzień, nie czyńcież nam niewoli… Tyle naszej uciechy…. Kupało… Dokoła śmiech i wołanie zagrzewały, dziewczęta przybiegały do nich i rwały za rękawy, aby szły z nimi. Powoli i na twarzy Dziwy jaśniej się zrobiło, uśmiech się zjawił blady. I ona mruczała po cichu: Kupało! Kupało! A z dala słychać było śpiew. — Słońce w morzu się kąpało, bo na wesele iść miało… Wiodą, wiodą pannę młodą, Słońce, Księżyc, Ślub w złote szaty przyodzianą… Księżyc jedzie z gwiazd drużyną, witaj słoneczko kochane… Ty mi będziesz królowało… Słoneczko moje jedyne! Kupało! Chłopcy stali na uboczu, szeptali cicho, z ukosa patrzyli na dziewczęta i wybierali oczyma. Szał czasem opanowywał nad ranem te gromady i dziksze z nich szły jak „stada” w las, porywając gwałtownie dziewczęta. Zwano też te szały „stadem”. Rodzina jednak każda pilnowała swoich i stała na czatach, aby do „stada” nie dopuścić i od porywania obronić. Dziwa patrzyła na zachodzące słońce, którego promienie ozłacały jej twarz i lśniły się we włosach. Ostatni blask zagasał, już tylko łuna czerwona wskazywała, gdzie zapadło, dwa smolne łuczywa ogień obejmował boży, zażegniętą żagiew podano dziewczynie, która żywo i zręcznie pod stos ją podłożyła. W tej samej chwili przy wszystkich ogniskach błyskały już ogniki i wielkim głosem wołano radośnie: Kupało!… Niewiasty stawały kołem, biorąc się za ręce osobno, osobno mężczyźni i pieśni brzmiały po lesie dokoła. Po polach, na puszczy, w całej okolicy przed chwilą cichej i głuchej, wszystko przeszło w radosne drganie i okrzyki. Zdało się, że i drzewa, i wody, i obłoczki na niebie, i trawy na polu, pieśnią tą i radością odbrzmiewają. Zbudzone śpiewem podniosło się wodne ptastwo na jeziorze, zaszeleściało w krzewach, a wokoło stosów dziewy zawiodły uroczystą pieśń kupalną, o bogu w złotym wieńcu, co polom niósł ziarna złote, co łąkom niósł rosy, co ludziom chleb dawał, co wypełniał kłosy, co ule zasładzał, który czynił dzień, miłość zsyłał i wesele. Był to dzień ślubowin niebieskich słońca z księżycem. Radowała mu się ziemia, otwierała skarby swoje, noc ta nie miała tajemnic, wszystko zaklęte wracało do swobody, duchy jasne zstępowały z niebios i poiły ludzi własnym weselem… Śmierć i czarne widma kryły się w przepaści, pod ciemny płaszcz Jamy²⁸¹. Ledwie pieśń pierwsza przebrzmiała chórem, ze swymi zwrotkami, dała się słyszeć druga. Chóry dalekie odpowiadały sobie. Dziwa z podniesioną głową szła przodem wiodąc skoki i zawodząc pierwsza, dziewczęta biegły za nią posłuszne. Zrazu śpiew ciągnął się powolnie, krokami szły ociężałymi, potem pieśń żywiej brzmieć zaczęła, ruch coraz szybszym się stawał, rozgorączkowywał głos, miotały ręce, podnosiły głowy i oczy… Stare niewiasty oparte na kijach, siedzące na ziemi, które pójść nie mogły z korowodem, poklaskiwały siedząc, poruszały głowami, całym ciałem drgały wspomnieniem młodości. Las płonął światłami i huczał pieśnią, i tętnił skokami. Z dala widać było ogniów łuny, a około nich wirem, kołem zwijające się cienie, z rozwianymi włosy, rozpuszczonymi szaty, rozsypującymi się wieńcami, podniesionymi rękami. — Hej! Kupało! Kupało! Gdzie indziej chłopcy brali kąpiel płomienną, skacząc przez ogniska i przyklaskiwano ich skokom, kiedy niekiedy krzyk się dał słyszeć, bo parobcy rzucali się na dziewczęta, a wśród tego szału, zamętu, nocy, działo się często, co tylko na Kupałę przebaczonym być mogło. Lecz więcej śmiechów było słychać niż krzyku, a wesela niż płaczu. Niewiasty jeszcze wiodły tany, gdy chłopcy z zapalonymi żagwiami zaczęli przeskakiwać ogniska, a potem wyścigać się po łące i wybiegać na polanki z nimi. Gdzie indziej lano miód w ogień na ofiarę Białemu Bogu, przygasał płomień na chwilę i buchał potem z nową mocą. Parobczaki nieraz spotkali się w skoku, wśród płomieni i dymu, uderzyli o siebie… nieraz się śmiejąc chwytali za bary, padali na ziemię i tarzali mocując. U wszystkich ognisk razem rozpoczęły się te skoki, a wnet potem z ogniem pogony²⁸². Z pozapalanymi żagwiami, których ogień w biegu nie powinien był zagasnąć, obiegano posiane zboża, barcie, łąki, wołając Kupały. Na niebiosach, jakby spod zasłon przypatrując się ciekawie temu, co się działo na ziemi, szła zorza wieczorna całować się ze wschodzącą jutrzenką… noc zaledwie przysłoniła lasy, a już dzień świtał za nimi. Teraz rozpoczynało się picie i ucztowanie około ognisk, wśród wesela i śpiewu”.

zdjęcia: Krystyna Trzcińska,
oprócz zdjęcia (z lotu ptaka), opis tego zdjęcia: Krystyna Trzcińska
grafiki: Krystyna Trzcińska